Forum www.deserek.fora.pl Strona Główna
->
Wasze przepisy
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Forum
----------------
Regulamin
Ja,wy,oni
Kulinaria
----------------
Przez żołądek do serca
Kawiarenka
Problemy w kuchni
Drink bar
Linki do przepisów
Wasze przepisy
Wytwory renczne
Porady
Wasze artykułu
Domowy poradnik
----------------
Zdrowie i uroda
Kwiatu w domku
Humory
----------------
Śmiej sie
Sprzent kucheny
----------------
AGD
RTV
I inne
Dala gości
----------------
Nowe przepsy
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
aaa4
Wysłany: Wto 17:14, 04 Kwi 2017
Temat postu:
Byl piaty sierpnia, dzien pulsujacy upalem, jaki zwykle konczy sie burza. Pola od rana prazyly sie w sloncu, jezioro przypominalo tafle szkla, a czerwonawe slonce drgalo na niebie bialym od skwaru. W skoszonej trawie, na zoltych polach, w sadach i pod debami cykaly swierszcze. Cienie rzucane przez zachodnie szczyty dotykaly teraz jeziora, a niebo przy linii horyzontu przybieralo delikatna blekitnofioletowa barwe, lecz nadal nie bylo wiatru i Malafrena przypominala mise wypelniona zastyglym, goracym blaskiem. Piera Valtorskar schodzila ze schodow, co owego dlugiego, nie konczacego sie sierpniowego popoludnia wydawalo sie trwac rownie dlugo. Przepelnialy ja nieuchwytne mysli i roznorodne doznania. W domu, zbudowanym z wapienia i marmuru, panowal chlod. Mozna bylo poznac, ze to goracy dzien, jedynie po suchosci powietrza, graniu swierszczy i roztopionym blasku slonecznego promienia przebijajacego sie przez spuszczone zaluzje. Piera wlozyla swojej prowincji: szeroka, ciemnoczerwona spodnice, czarna kamizelke i lniana bluzke haftowana przy szyi. Rekawy byly zaszyte na ramionach w dwanascie plis - bluzka zostala uszyta w Val Malafrena. Bluzka z Val Altesma mialaby zebrane rekawy, a niektore sciegi i motywy haftu bylyby inne - zamiast ptakow i galazek wzory kwiatowe. Wszystko to bylo takie, jakie powinno byc, jakie zawsze bylo, wiec Piera przedkladala ten stroj nad kazdy inny. Schodzac ze schodow przygladzala spodnice dostrzegajac jej barwe granatow, czujac chlodna, szorstka fakture samodzialu. Prawa reke polozyla na marmurowej balustradzie, sliskiej jak mydlo i zimnej. Schodzila krok za krokiem, odczuwajac fizycznosc tej czynnosci podobnie jak ciezar falujacej spodnicy czy chlod dotykanej reka balustrady. Myslala o wielu sprawach, choc nie potrafilaby ich wymienic. Na czwartym stopniu od dolu zaczela nucic piosenke "Krasnieja jagody na jesiennych drzewach", na ostatnim stopniu przestala nucic i przeciagnela palcem po kregoslupie kupidyna, wienczacego dolny slupek balustrady. Byl to surowy, przysadzisty, prowincjonalny kupidyn wyrzezbiony z szarego marmuru Montayny. Sprawial wrazenie, ze jest zaniepokojony i cierpi na niestrawnosc. Piera szturchnela go w zoladek, zeby sprawdzic, czy mu sie odbije, po czym nagle obrocila sie na piecie i pomknela w gore po schodach zuzywajac na to jedna piata czasu, jaki zajelo jej zejscie.Hall na pietrze wydawal sie ciemny i pachnial zakurzonym aksamitem. Piera nasluchiwala pod drzwiami ojca. Cisza. Hrabia Orlant jeszcze spal. W gorace dni zwykle przesypial popoludnie na swej starej, skorzanej kanapie, chociaz nigdy nie mial takiego zamiaru. Piera zbiegla po schodach, okrazyla dolny slupek barierki przytrzymujac sie kupidyna i poszla do pokoju swojej stryjecznej babki.
Ciocia - zawsze sie ja tak nazywalo, a sluzacy zwracali sie do niej per hrabino ciotko - byla bardzo stara. Byla bardzo stara przez cale zycie Piery. Miala urodziny jak inni, ale w przeciwienstwie do Piery, ktora pamietala wszystkie swoje urodziny poczynajac od jedenastych, na pewno ich nie pamietala. Zreszta co za roznica, jesli przeszlo ich dziewiecdziesiat piec? Niezaleznie od tego, czy ciocia miala dziewiecdziesiat trzy, dziewiecdziesiat cztery czy dziewiecdziesiat piec lat, zawsze siedziala w swym fotelu z pionowym oparciem, ubrana w czarna suknie i szary szal, czasami drzemiac, czasami nie. Rysy twarzy zamazywaly niezliczone zmarszczki, rozbiegajace sie od ust i kacikow oczu. Stracila wiekszosc zebow i miala zapadniete wargi. Jej oczy przypominaly szara barwa i przejrzystoscia oczy jej ciotecznej wnuczki. Ciocia tego popoludnia nie drzemala. Spojrzala na Piere jasnymi, szarymi oczyma z drugiej strony glebokiej na osiemdziesiat lat przepasci.
-Ciociu, czy snilo ci sie kiedys, ze potrafisz latac?
-Nie, kochanie.
Ciocia zawsze odpowiadala "nie".
-Kiedy drzemalam po poludniu, snilo mi sie, ze potrafie fruwac. Wystarczy tylko w to uwierzyc. Mozna jednym palcem odepchnac sie od sciany, wstrzymac oddech i stawiac duze kroki, wie ciocia? Zeby zmienic kierunek, nalezy znow odepchnac sie od sciany. Jestem pewna, ze tak robilam. Zeszlam na sam dol schodow nie dotykajac... Czy mam cioci potrzymac welne?
Rece cioci od wielu lat byly zesztywniale, dlatego nie mogla sprawnie robic na drutach czy haftowac, lecz lubila trzymac druty i welne czy
pedicure ursynów
tamborek i jedwabne nici, ucinajac sobie drzemke, a wprost uwielbiala zwijac w klebki motki welny i jedwabiu. Piera takze to lubila. Potrafila cala godzine trzymac cioci motek, obserwujac, jak czerwona, niebieska czy zielona przedza zeslizguje sie z jej rownolegle trzymanych rak i blyska w sztywnych, powolnych palcach cioci, nawijajacych ja na coraz wiekszy i wiekszy klebek.
-Nie teraz, kochanie.
-Czy juz czas na podwieczorek dla cioci?
Ciocia nie odpowiedziala - czas na podwieczorek jeszcze nie nadszedl. Zapadla w drzemke, a jej cioteczna wnuczka wymknela sie z pokoju. Zajrzala do kuchni, ogromnego pomieszczenia ocienionego rosnacymi na zewnatrz debami. Dom Valtorsa, zbudowany w roku 1710, stal frontem do doliny i odleglych wzgorz osloniety drzewami od strony jeziora; pomysl starego Itale postawienia swego domu tuz nad woda okazal sie jednym z jego przywiezionych z zagranicy kaprysow. Oprocz kucharki Mariyi
manicure ursynów
patroszacej kure w kuchni nie bylo nikogo. Piera podeszla do niej, chcac sie przyjrzec.
-Co to jest, Mariyo?
-Wole, hrabianko.
safman@o2.pl
Wysłany: Pią 15:19, 22 Maj 2015
Temat postu:
No miód ekologiczny jest zawsze na propsie
fmkaz
Wysłany: Wto 21:55, 31 Mar 2015
Temat postu:
Dobre te słodycze:) Mi smakują
Simonaa
Wysłany: Śro 15:46, 26 Lis 2014
Temat postu:
Tego jeszcze nie miałam odwagi upiec:) mojej popisowe słodkości to ciasteczka owsiane a sekretem jest dobry miód jak zamawiam tylko taki ekologiczny
reles
Wysłany: Pon 13:23, 24 Paź 2011
Temat postu: Kartacze
Składniki:
1 cebula
2kg ziekniaków
olej
300g mięsa mielonego
1łyżka koncentratu pomidorowego
sól i pieprz do smaku
700g ziemniaków obrać i ugotować.
Gdy będą miękkie, odcedzić i dokładnie
zemleć. Resztę ziemniaków zestrzeć
na tarce o małych oczkach i wymieszać
z ugotowanymi ziemniakami. Masę posolić
do smaku.
Cebulę obrać, drobno posiekać i zeszklić na
oleju. Połączyć z miesem. Dodać 1 łyżkę
koncentratu pomidorowego. Całość
doprawić według uznania soląi pieprzem.
Z ziemniaczanej masy uformować grubsze placki.
Następnie na środek każdego nakładać łyżkę farszu i
zlepiać brzegi, tworząc owalne kluski. Gotować
w osolonej wodzie przez 30-40minut.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001 - 2005 phpBB Group
Theme Diddle v 2.0.20 par
HEDONISM
Regulamin